Jak to właściwie było z folią bąbelkową?
Wielu z nas oczywiście nigdy się do tego nie przyzna, ale nie ulega absolutnie żadnej wątpliwości, że każdemu zdarzyło się kiedyś dorwać w swoje ręce spory kawałek folii bąbelkowej, dzięki któremu spędziliśmy kilka uroczych chwil na ogłupiających przekłuwaniu kolejnych bąbelków.
W amerykańskich (no bo gdzieżby indziej?) poradniach psychologicznych w ciągu kilku ostatnich lat odnotowano już ponad 150 przypadków uzależnienia od destrukcyjnej zabawy folią bąbelkową. Tak – w dzisiejszych czasach ludzie są w stanie uzależnić się od absolutnie wszystkiego. Warto jednak przyjrzeć się samej genezie powstania folii bąbelkowej. Przytoczmy więc w tym miejscu kilka najważniejszych faktów.
Folia bąbelkowa została wynaleziona w 1957 roku przez dwóch amerykańskich inżynierów – Alfreda Fieldinga i Marca Chavannesa. Co w tym wszystkim najciekawsze, pierwotnym pomysłem obu panów było zaprojektowanie plastikowej, niebrudzącej się tapety. Nie spotkała się ona jednak z zainteresowaniem ze strony konsumentów, dlatego też nigdy nie weszła do masowej produkcji. Inżynierowie musieli więc pomyśleć o innym przeznaczeniu swojego produktu.
W ten właśnie sposób wpadli na pomysł, który w niedługim czasie przyniósł im wprost niewyobrażalne dochody. Skoro bowiem materiał ten składa się z pęcherzyków powietrza rozmieszczonych w regularnych odstępach, to musi być świetnym materiałem amortyzującym. Zwłaszcza jeżeli chodzi o niewielkie lub bardzo kruche przedmioty.
W ten oto sposób folia bąbelkowa zaczęła podróżować po całym świecie, jako materiał zabezpieczający wszelkiego typu przesyłki. Obecnie wykorzystują ją niemal wszystkie firmy kurierskie naszego globu. O tym, jak głęboko folia zakorzeniła się w światowej kulturze, najlepiej świadczy fakt, że w ostatni poniedziałek stycznia obchodzimy Bubble Wrap Appreciation Day, czyli „Dzień uznania dla folii bąbelkowej”.
Leave a Reply