Stubbins Ffirth, czyli jak się leczyć wymiocinami
Stubbins Ffirth (1784–1820) był dość kontrowersyjnym amerykańskim naukowcem, którego lata życia przypadły na okres epidemii żółtej febry. Jako prawdziwy człowiek nauki postanowił więc uratować ludzkość i na stałe wpisać się na karty historii. Zadanie to udało mu się zrealizować jedynie częściowo, ponieważ na karty historii bez wątpienia się wpisał, jednak z zupełnie innych powodów. Czytelnikom o delikatnych przewodach pokarmowych zdecydowanie odradzamy czytanie dalszej części tego artykułu.
Początkowym założeniem pana Stubbinsa było niezaliczanie żółtej febry do grupy chorób zakaźnych. Był to pogląd dość kontrowersyjny, ponieważ wszystkie ówczesne autorytety medyczne twierdziły przeciwnie. Stubbins nic sobie nie robił z jazdy pod prąd i postanowił rozpocząć testy. Warto dodać, że na stanowisko królika doświadczalnego wybrał samego siebie.
Pierwszym etapem „badań” było nacięcie własnej skóry w kilku miejscach i (uwaga!) zaaplikowanie do ran wymiocin osób chorujących na żółtą febrę. Pierwsza próba nie przyniosła jednak oczekiwanych rezultatów, dlatego też Stubbins spróbował ponownie, znacznie pogłębiając rany we własnym ciele. Efekt był identyczny, czyli żaden. Nadeszła więc pora na bardziej bezpośrednie próby zarażenia.
W ten właśnie sposób wymiociny zostały zaaplikowane do jego oczu. Rozczarowany efektem, postanowił więc zbudować coś w rodzaju wymiocinowej sauny, w której przesiadywał całymi dniami. Takie rozwiązanie w końcu przyniosło rezulaty, niestety – dalekie od oczekiwanych. Skończyło się bowiem na nudnościach i bólu głowy. Ostatnią próbą było przygotowanie pigułek z wymiocinami, które zażywał przez kilka kolejnych dni. Rozczarowany – zaniechał dalszych testów.
Kilkadziesiąt lat później znaleziono źródło przenoszenia choroby. Było nim ukąszenie komara, który miał wcześniej kontakt z osobą zainfekowaną. No cóż… wszysko w imię nauki!
Leave a Reply